Masz wrażenie, że utknąłeś w
martwym punkcie. Niby wszystko jest ok, ale coś nie gra. Masz za mało kasy,
dawno nigdzie nie wyjechałeś, a wszystkie dni wyglądają tak samo. Planujesz, że
kiedyś, jutro, może w przyszłym roku coś zmienisz, ale na planach się kończy. Znasz
ten scenariusz?
Ludzie często nie lubią niczego
zmieniać, bo czują, że pociąga to za sobą mniej lub bardziej zdefiniowane
ryzyko. Tkwią więc latami w beznadziejnych związkach, zawodowo robią rzeczy,
których nienawidzą, zaklinają przyszłość, wierząc, że los przyniesie im coś
spektakularnego i tym samym odmieni się ich żywot. Nic bardziej mylnego. Zmiana
zależy od nas. Niestety, zmienianie siebie to sztuka wymagająca sporej odwagi.
To też gotowość do poniesienia porażki. Poczucie
bezpieczeństwa bywa silniejsze od chęci wyruszenia w nieznane. Jak jednak
radzić sobie z lękiem, gdy już zrobisz ten pierwszy ruch i wyjrzysz nieśmiało z
osławionej comfort zone?
Zacznij od małych rzeczy. Nigdy
nie poszedłeś sam do kina? Uzależniałeś swoją rozrywkę i poczucie zadowolenia
od innych? Zmień to! Wybierz się na jakiś ciekawy seans, może zamiast
multipleksu będzie to małe, studyjne kino z klimatem? Pamiętam doskonale, gdy
sama wybrałam się na samotny seans do małego poznańskiego kina „Rialto” – poszłam na film o Jaśku Meli pt.: „Mój
biegun”. Po wyjściu uznałam, że był to film godny zobaczenia i cieszyłam się z
tej mojej samotnej wyprawy.
Martin Luther King Junior
powiedział: „Zrób pierwszy krok […]. Nie musisz widzieć całych schodów. Po
prostu zrób pierwszy krok”. I bój się. Bój, ale idź.